O tym, że dym, który ulatnia się z jednego z kominów jest wyjątkowo zjadliwy i drażniący, poinformowali straż miejską sąsiedzi. Od kilku już lat mundurowi składają wizytę mieszkańcom, co do których zachodzi podejrzenie, że swoje domy ogrzewają niedozwolonym paliwem.
Śmieci, plastikowe butelki, słabej jakości węgiel – wszystko to, choć palone w zaciszu domowej kotłowni, szybko daje o sobie znać nad nieruchomością. „U sąsiada leci podejrzany dym z komina” - takich telefonów coraz więcej przyjmuje straż miejska w Bełchatowie. Na przestrzeni ostatnich kilku tygodni takich kontroli było łącznie kilkanaście. Jedna z interwencji miała miejsce przedwczoraj.
- Każdy z takich sygnałów sprawdzamy. W tym wypadku wykonaliśmy kontrolę – zresztą nie pierwsza w tym miejscu – i okazało się, że mieszkaniec wypalał elementy stolarki okiennej. Polakierowane elementy to absolutnie nie jest materiał opałowy. Sąsiedzi skarżyli się na śmierdzący dym – mówi Piotr Barasiński, komendant Straży Miejskiej w Bełchatowie.
Strażnicy miejscy podkreślają, że reagują na każdy sygnał od mieszkańców, których niepokoi stan dymu wydobywającego się z kominów. Dodają, przy tym, że choć znacząco rośnie ekologiczna świadomość bełchatowian, a i nowoczesnych urządzeń grzewczych jest coraz więcej, to ciągle zdarzają się przypadki domostw, w których do pieca, a nawet kominka trafia po prostu śmieci. Worki, pozostałości papy, resztki stolarki meblowej czy okiennej, a nawet butelki pet.
I choć ten mandat za palenie okien, był pierwszym w tym roku, to w ubiegłym tygodniu straż miejska wręczyła mandat mieszkańcowi ulicy Częstochowskiej, który przy domu, w ognisku palił plastikowe butelki i inne odpady.
Jesteś świadkiem ciekawego zdarzenia w twojej okolicy? A może chcesz poinformować o trudnej sytuacji w twoim mieście? Czekamy na zdjęcia, filmy i gorące newsy! Pisz do nas na: [email protected]