W związku z brakiem porozumienia w sporze zbiorowym na tle płacowym wszczętym we wrześniu 2020 roku, pracownicy spółki Epore zdecydowali się na krok ostateczny - strajk. Akcja została zaplanowana na 3 marca o godz. 6. Załoga miała się pojawić w zakładzie, ale ustalono, że powstrzyma się od wszelkich czynności pracowniczych, łącznie z odbieraniem telefonów służbowych.
Tak się jednak nie stało. Gdy przed godziną 6 kilkudziesięciu pracowników spółki Epore pojawiło się w pracy, nie wpuszczono ich na teren zakładu.
- Pracownicy nie mogą wejść i skorzystać ze swojego prawa do wyrażania protestu. Albo mamy państwo prawa albo mamy "wolną amerykankę". Cofamy się do czasów socjalistycznych - skomentował cała zamieszanie Andrzej Nalepa, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego Elektrowni Bełchatów.
Dlaczego doszło do takiej sytuacji? Jak wyjaśnia Paweł Noga, dyrektor Elektrowni Bełchatów, strajk pracowników firmy Epore zakłóciłby ciągłość działania elektrowni.
- W związku z tym, że powzięliśmy informacje, że planowany jest strajk przez pracowników firmy Epore, wdrożyliśmy odpowiednie procedury przygotowane na taką okoliczność. Instalacje obsługiwane przez Epore na chwilę obecną obsługiwane są przez pracowników elektrowni przesuniętych z innych obszarów - tłumaczy Paweł Noga.
Jak dodają służby prasowe spółki PGE GiEK, strajk spółki zewnętrznej na terenie Elektrowni Bełchatów spowodowałby m.in. zakłócenie produkcji sorbentu wapiennego, niezbędnego do pracy instalacji odsiarczania spalin elektrowni.
Więcej w materiale Radia Eska Bełchatów: