Bełchatowscy policjanci prowadzą postępowanie w sprawie oszustwa, którego ofiarą padli małżonkowie z powiatu bełchatowskiego. Pokrzywdzeni poinformowali, że 31 stycznia około godziny 14 na ich numer stacjonarny zadzwoniła kobieta, która przedstawiła się jako pracownika poczty.
- Twierdziła, że ma dla nich listy polecone, jednak listonosz nie wie dokładnie pod jaki adres ma je dostarczyć. W takiej sytuacji pokrzywdzeni podali tej osobie swoje dane - informują funkcjonariusze z KPP w Bełchatowie.
Zaledwie kilka minut później zadzwonił do nich mężczyzna podający się za policjanta.
- Poinformował on, że poprzedni telefon i rozmowa z osobą podającą się za pracownika poczty polskiej była rozmową z oszustami, których policja chce namierzyć. Dla uwiarygodnienia się podał on swoje rzekome imię i nazwisko oraz jednostkę policji, w której pełni służbę. Twierdził, że mogą zweryfikować jego dane dzwoniąc na numer 997 lub 112. Od tego czasu pokrzywdzeni cały czas postępowali zgodnie z instrukcją oszusta, byli z nim w ciągłym kontakcie telefonicznym. Mężczyzna twierdził, że rozpracowuje grupę przestępców i w tym celu powinni przekazać policji jako depozyt swoje oszczędności - dodają bełchatowscy policjanci.
Niestety, zmanipulowani przez oszusta małżonkowie dali się nabrać i udostępnili mu dane niezbędne do zalogowania na koncie bankowym, a następnie dane niezbędne do autoryzacji przelewów.
- Oszust tak prowadził rozmowę, że po wyczyszczeniu konta pokrzywdzonych nakłonił ich również do zaciągnięcia kredytu w placówce banku na 100.000 złotych. Ostatecznie pieniądze te również trafiły na konto oszustów - mówią mundurowi z bełchatowskiej jednostki.
Dopiero w bełchatowskiej komendzie prawdziwi policjanci uświadomili pokrzywdzonym, że padli ofiarą oszustów. Niestety, do tego czasu oszuści podjęli z ich konta bankowego ponad 150 tys. złotych.
Stróże prawa przypominają i po raz kolejny podkreślają, że nigdy nie żądają pieniędzy, ani danych niezbędnych do logowania na koncie bankowym.